Post o noworodkach skupił jak w soczewce wszystkie najczęściej powtarzane przekonania społeczne na temat opieki nad porzuconymi dziećmi. Wiele osób podważało zasadność całego procesu kwalifikacji. „Przez te wszystkie procedury dzieci cierpią, a mogłyby być w rodzinach”. Do tego spora grupa uznała, że skoro ktoś wychował swoje dzieci biologiczne, to z pewnością nadaje się na rodzinę zastępczą. „Jak swoją czwórkę odchowałam, to po co mi te wszystkie kursy?”.
Dlatego chcemy podkreślić, że formalności są konieczne. A do tego są ważne i potrzebne. Jak bez formalności mielibyśmy sprawdzić, czy kandydat nie jest osobą karaną albo nie figuruje w rejestrze sprawców seksualnych? Czy emocjonalnie jest na tyle stabilny i spójny, że będzie w stanie zaopiekować się dziećmi, które same niosą ogromny bagaż doświadczeń? W jaki sposób mielibyśmy przekazać wiedzę na temat przywiązania i traum bez regularnych spotkań podczas szkolenia?
Owszem, zdarza się, że sąd pozwala na umieszczenie dziecka w rodzinie bez kwalifikacji, ale – po pierwsze – zwykle dotyczy to dalszych lub bliższych krewnych, a – po drugie – w następnym kroku sąd wysyła pismo do organizatora pieczy z prośbą o napisanie opinii o tej rodzinie, co oznacza, że musi ona przynajmniej skompletować dokumenty, przyjąć pracowników MOPS-u/PCPR-u czy też CAPZ-u u siebie w mieszkaniu, a następnie zgłosić się na badanie psychologiczne. I jeśli są to rodziny spokrewnione (babcia i dziadek lub starsze rodzeństwo), to zamiast klasycznego szkolenia dla kandydatów na RZ proponujemy zwykle szkolenie podnoszące kompetencje rodzicielskie.
Zdobywanie kwalifikacji to jest taki czas w życiu kandydatów, gdy pojawia się mnóstwo pytań i obaw. Bo poszerzanie wiedzy i zgłębianie tematu zwiększa też świadomość na temat ryzyka i kryzysów. A tego nie da się uniknąć. Lepiej, żeby kandydaci wycofali się na etapie szkolenia lub nawet po nim, niż przyjęli dziecko i nie udźwignęli trudności wychowawczych będących efektem traumy wczesnodziecięcej i przemocy doświadczanej przez dziecko w jego domu rodzinnym.
W dyskusjach na Fb o kwalifikacji na RZ czytamy często komentarze już istniejących rodzin zastępczych. Brzmią mniej więcej tak: „Jeśli uważasz, że wymogi formalne są zbyt skomplikowane, to lepiej zapomnij o rodzicielstwie zastępczym. Bo jak ktoś nie ma siły zmierzyć się z formalnościami, to nie będzie mieć też siły, żeby później opiekować się dziećmi po traumach i dbać o ich interesy w szkołach, sądach i relacjach z rodzinami biologicznymi”. Według nas to najlepsze podsumowanie.
Jeśli mieszkasz w Łodzi i czujesz się gotowa/gotowy na przejście całego procesu kwalifikacji i przyjęcie do swojej rodziny dzieci z łódzkich domów dziecka, to zadzwoń do nas: 506 980 979.