Czasami tak się zdarza, że droga do rodzicielstwa zastępczego prowadzi przez ciemne zaułki i bywa bolesna. Niekiedy rodzina najpierw żegna się z własnym ukochanym dzieckiem, a później uznaje, że jest w stanie pomóc dzieciom porzuconym i niekochanym. Tak właśnie było tym razem. O tej rodzinie pisała już Wyborcza.pl Łódź. Jeszcze wówczas pani Agnieszka była pewna, że zajmie się niezawodowo tylko jednym dzieckiem potrzebującym troski i miłości. Ale gdy urodził się jego mniejszy braciszek, nie mogła odmówić mu pomocy.
Jakiś czas temu zorientowała się, że ich Klaudia, starsza córka, która zmarła po chorobie onkologicznej, oraz mama biologiczna chłopców urodziły się w tym samym roku i były znajomymi na Facebooku. - Poznały się chyba na szkolnym boisku. Czujemy się trochę tak, jakby tych chłopców zesłała nam nasza Klaudia.
A do zostania rodziną zastępczą nakłoniła ich młodsza córka, 13-letnia dziś Karolinka.
Pani Agnieszko i Panie Rafale, dziękujemy za Wasze piękne i otwarte serca. Karolinko, dziękujemy Ci, że miałaś siłę, by zawalczyć o porzucone maluchy. Jesteście wyjątkową rodziną. Sami wiele przeszliście, a teraz znajdujecie czas i chęć, by pomagać dzieciom mocno doświadczonym przez życie.
Kwartalniki dostępne są w siedzibie Fundacji Gajusz przy ul. Dąbrowskiego 87, a kilkadziesiąt egzemplarzy jest także w filii Wydziału Wspierania Pieczy Zastępczej przy ul. Małachowskiego 74.