Znalezienie dla niej nowej rodziny było dla nas wielkim wyzwaniem, bo dziecko raz oddane jest jak naznaczone stygmatem. Niby każdy mu współczuje, a jednocześnie niemal wszyscy obawiają się, że coś z nim jest nie tak.
Z opisu poprzedniej rodziny wynikało, że Milena* nie kontroluje emocji, jest dzieckiem mocno zaburzonym i niszczącym spokój w całym domu. Dzieckiem, którego opiekunowie zastępczy nie umieli zaakceptować. Ich wzajemne relacje były bardzo trudne. Mama zastępcza nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z dziewczynką. A im bardziej krytykowała Milenkę, tym dziewczynka z coraz większą siłą pokazywała się od tej gorszej strony.
Dokumenty też nie wyglądały najlepiej. Częściowy FAS, ADHD i wynikające z tego zaburzenia neurologiczne, w tym nadpobudliwość psychoruchowa. Rodzinę wspierali specjaliści: psychoterapeutka i logopedka. Milena czuła z ich strony pełną akceptację i dzięki temu miała motywację do pracy. Pochwały niemal ją uskrzydlały.
Wiedzieliśmy, że Milcia ma w sobie potencjał, który przy właściwej opiece i terapii pomoże jej wyrównać zaległości. Że jest żywiołowa, ciekawa świata i zadaje dużo pytań. Że chce być blisko dorosłych i lubi się do nich przytulać.
Dlatego nigdy nie straciliśmy nadziei, że w końcu znajdzie się rodzina, która ją pokocha. Szukaliśmy jej całymi miesiącami. I znaleźliśmy w miejscowości odległej od Łodzi o jakieś 225 km. A była to rodzina prowadząca niezwykle spokojny tryb życia, z dala od miejskiego zgiełku i pośpiechu.
Umieszczenie w nowej rodzinie dziecka, które ktoś już oddał, wywołuje w nas jeszcze większe niż zwykle poczucie odpowiedzialności i mnóstwo emocji. Jest radość, bo mamy nową rodziną. I strach o to, co jeśli ona również nie podoła…
Drżeliśmy przez pierwsze tygodnie i miesiące. Wspieraliśmy rodziców, gdy pojawiały się drobne trudności. A większy kryzys, którego można się było spodziewać, wcale nie nadszedł.
Niedawno minął rok, od kiedy Milenka zamieszkała w nowym domu. Ma mamę, tatę, babcię, dziadka, 2 koty i kucyka. Swojej mamie pomaga w ogródku przy uprawianiu warzyw. Nie mogła się nacieszyć, że wyhodowała własną rzodkiewkę i sałatę. Tacie lubi towarzyszyć przy pracy w stolarni.
Sporo czasu spędzają wszyscy razem na świeżym powietrzu. Jeżdżą na rowerach, grają w piłkę i chodzą na wycieczki. W szkole Milena też się świetnie odnalazła. Ma koleżanki i coraz lepiej radzi sobie z koncentracją. Ostatnio zajęła II miejsce w czytaniu.
Początkowo mówiła do swoich opiekunów „ciociu” i „wujku”. Aż do dnia, gdy po powrocie ze szkoły wyrwało jej się „mamo”. Teraz już nie ma wątpliwości, że wreszcie ma mamę i tatę. A oni mówią o swojej córeczce, że jest rozbrajająca i że rozczula ich niemal co chwilę.
*Imię zostało zmienione.
Zdj. unsplash