Dzieci, które pojawiają się w pieczy, są przekonane, że są ludzkimi śmieciami i zasługują na śmierć. Są świetnie zaznajomione z katalogiem przekleństw, a jedynym, czego doświadczyły w nadmiarze, jest cierpienie.
Zadaniem rodziców zastępczych jest pokazanie im, że są dorośli, którzy im nie zagrażają. Trzeba je przekonać, że słowa mogą także wzmacniać, a nie tylko ranić. Potrzeba czasu, by straumatyzowane dziecko było w stanie komuś zaufać.
Jednak gdy to się stanie, dzieje się coś, czego nie można w pełni opisać słowami. Pod wpływem troski twarze dzieci zaczynają się zmieniać. Wiele razy widziałam, jak rysy najmłodszych łagodnieją pod wpływem miłości – opowiada Anna Krawczak z Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która jest także badaczką z interdyscyplinarnego zespołu ds. badań nad dzieciństwem związaną m.in. z Koalicja na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej, a prywatnie mamą z doświadczeniem w rodzicielstwie biologicznym, zastępczym i adopcyjnym.
W rozmowie przeprowadzonej dla Natemat.pl przeczytacie również o tym, dlaczego lepiej mieć trzy matki niż nie mieć żadnej, o rodzicach, którzy nie pamiętają imion swoich dzieci ani dat ich urodzin i przypominają sobie o dzieciach, gdy one są już po adopcji, oraz o tym, kiedy na pewno dzieci powinny trafić z domów rodzinnych do pieczy.