Inspiracją stało się dla nich poznanie osób działających na rzecz dzieci z łódzkiej pieczy. A do tego jeszcze ich koleżanka była wolontariuszką w domu dziecka. Za jej namową oni sami też dołączyli do wolontariatu. Z jedną dziewczynką nawiązali szczególnie serdeczną relację. Przez osiem miesięcy, które minęły od chwili jej poznania do dnia, w którym zamieszkała z nimi na stałe, spotykali się z nią w placówce oraz „urlopowali” podczas weekendów i wakacji.
Nie wszyscy im kibicowali. Byli i tacy, którzy uważali, że przyjęcie do rodziny nastoletniego dziecka to za duże ryzyko. - Wiele osób się dziwiło. Mówili „Zaczną się problemy, zobaczycie”. Ale uznaliśmy, że biorąc pod uwagę nasz wiek, nastolatka czy nastolatek lepiej do nas pasuje niż młodsze dziecko. Zawsze jest jakaś niewiadoma, zwłaszcza że my nie mieliśmy własnych dzieci - komentuje.
I nie ukrywa, że też miała obawy. Największe wtedy, gdy okazało się, że nadszedł czas... egzaminu ósmoklasisty. - Dla mnie to było coś zupełnie nowego. Nie miałam żadnej wiedzy na temat tego, jak to teraz wygląda - wspomina.
Na co dzień więcej jest jednak radości niż obaw: - Mamy to poczucie, że jesteśmy pełną rodziną. Traktujemy się, jakbyśmy zawsze byli razem. Zresztą charakterami tak pasujemy do siebie, że chyba było nam to przeznaczone.
Ewa Szymanowska była bohaterką programu „Prosto z miasta” w Toya TV. Dziękujemy dziennikarzom za zainteresowanie historiami rodzin zastępczych.
Link do programu:
Jeśli czujesz, że Ty też chcesz odmienić życie swoje i któregoś z nastolatków z łódzkich domów dziecka, to napisz do nas lub zadzwoń. Wiele z tych dzieci już straciło nadzieję, że znajdzie się dla nich dom i nowa rodzina. Taka tylko dla nich. Taka, która pokocha i będzie gotowa zmierzyć się z przeszłością dziecka.