Z powodu licznych chorób Aluś większość życia spędził w izolatce. Kilkukrotnie pokonał sepsę i choruje na zespół hemofagocytarny. - Łatwiej wymienić, jakich nieprawidłowości nie miał, niż wyliczać, co miał - komentuje pani Agnieszka.
Niedawno przez 2 dni była razem z Alusiem na oddziale laryngologicznym, by upewnić się, czy wszystko w porządku z jego słuchem. To wówczas rząd zdecydował o zamknięciu szkół z powodu koronawirusa, a Polacy masowo ruszyli do sklepów, by przygotować zapasy.
I właśnie w związku z wyjątkową sytuacją zadzwoniła do niej pani Gosia, która uczestniczy w szkoleniu, bo jest babcią wychowującą swojego wnuka. - Wiedziała, że i ja, i Aluś jesteśmy w grupie podwyższonego ryzyka, więc musimy na siebie szczególnie uważać. Najpierw na messengerze dopytywała, czy mam zrobione zakupy. A gdy dowiedziała się, że jesteśmy jeszcze w szpitalu, to zadzwoniła już prosto ze sklepu. Biegała po markecie i szukała wszystkich produktów, które są nam potrzebne. Mało tego. Okazało się, że gdy przyjechałam po odbiór zakupów, to jeszcze ileś rzeczy dorzuciła od siebie i nie chciała za nie wziąć pieniędzy. To było bardzo budujące i podtrzymujące na duchu - opowiada.
Pani Gosiu, dziękujemy za ten piękny ludzki gest życzliwości! Życzymy nam wszystkim, byśmy jak najczęściej potrafili brać z Pani przykład. Mamy nadzieję, że w tych trudnych chwilach odnajdziemy w sobie jak najwięcej empatii, dobroci, serdeczności i odwagi, by nieść pomoc tym, którzy potrzebują jej bardziej niż my sami.
Na zdj. Aluś.