Badania i statystyki wyraźnie wskazują, że jej brak ma ogromny wpływ na dorosłe życie. Domom dziecka daleko od tego, czym jest rodzina. Nawet te najlepsze nie są systemowo dobre dla dzieci. Najważniejszym powodem są relacje.
Połączenia komórek w mózgu tworzą się u dzieci podczas relacji z innymi ludźmi. Ważne, by były one bliskie, a takich w domach dziecka nie ma. Wychowawcy nie mogą zastąpić rodziny. Mimo że się starają, to w sferze relacji uczynić mogą niewiele. Atmosfera życia w internacie, jak na koloniach, nie sprzyja tworzeniu bliskości i zaufania, jakie łączą dzieci z rodzicami. Młodzi ludzie chcą czuć, że są bardzo ważni dla dorosłych, którzy się nimi zajmują. W pieczy instytucjonalnej trudno mieć takie poczucie, bo wychowawcy przychodzą tam do pracy, a nie mieszkają z dziećmi na stałe. Stąd wynikają problemy emocjonalne i społeczne. Wyleczyć może je tylko rodzina i bliski kontakt z drugim człowiekiem, a taki pojawia się w rodzinie.
Tego, jak wygląda prawdziwa rodzina, nie da nauczyć się w domach dziecka. Dlatego ponad połowa wychowanków nie potrafi się skutecznie usamodzielnić. Co więcej, część z nich nie radzi sobie w dorosłym życiu z własnym dziećmi i one również trafiają pod opiekę instytucji. W łódzkich domach dziecka wiele jest podopiecznych, których rodzice też się tam wychowywali.
Dobrze radząca sobie rodzina jest o wiele lepsza niż najlepiej nawet funkcjonujący instytucjonalny dom dziecka.