Jestem rodziną zastępczą
Przedstawiamy Wam kilka spośród prawie 1 tys. łódzkich rodzin zastępczych. To one są twarzami nowej odsłony kampanii społecznej Rodzina Jest dla Dzieci promującej rodzicielstwo zastępcze. Przeczytajcie, dlaczego zdecydowały się pomagać dzieciom z bagażem trudnych doświadczeń.
Ich zdjęcia i historie zobaczycie na wędrującej wystawie, która będzie prezentowana w miejskich instytucjach, siedzibach biznesu, organizacji pozarządowych i centrach handlowych.
W łódzkich domach dziecka wychowuje się jeszcze ponad 400 dzieci. Im również potrzebna jest rodzina.
Była niepewność. A jest rodzinna codzienność
Gdy zobaczyli w Tuli Luli opuszczone maleństwa, ich córce Karolince łzy kapały jak grochy. I to ona pierwsza poczuła, że muszą im pomóc.
Przypominała o tym każdego dnia. Aż w końcu rodzice uznali, że ma rację. Dla Agnieszki i Rafała droga do rodzicielstwa zastępczego wcale nie była prosta.
Pomogła już ponad 70 dzieciom
15 lat pracy w zawodzie, który traktuje jak powołanie. Ponad 70 pożegnań z dziećmi, które zamieszkały w rodzinach adopcyjnych lub wróciły do swoich rodzin biologicznych. Niektóre z nich pamiętają ją cały czas i przyjeżdżają w odwiedziny, nawet z Holandii.
To po prostu trzeba czuć
Już jako dziewczynka marzyła, że weźmie dziecko z domu dziecka. Od kilkunastu lat spełnia swoje marzenie. I mówi, że z rodzicielstwem zastępczym jest jak z gotowaniem: - Niby można coś komuś doradzić, ale jak ktoś gotować nie lubi, to dobrego kucharza się z niego nie zrobi.
Najtrudniejsze są rozstania
- Niektóre dzieci były głodzone, więc ciągle stoją pod lodówką. Inne boją się nawet uśmiechnąć. Albo mają FAS i godzinami odrabiamy z nimi lekcje. Ale i tak najtrudniejsze są rozstania. Bo tego nie da się nauczyć na żadnym szkoleniu
Jestem od tego, by pokazać mu świat.
Przez trzy lata była wolontariuszką w Tuli Luli. I rozmyślała o byciu rodziną zastępczą dla dziecka, które nie ma szans na adopcję. Ale nie spodziewała się, że kilka miesięcy później pozna chłopca z zespołem Downa.